piątek, 18 czerwca 2010
Trójkolorowa powtóka z 2002 roku
Wygląda na to, że Francuzi powtórzą swój wyczyn sprzed 8 lat, czyli zajmą ostatnie miejsce w grupie i nie strzelą nawet jednego gola. Przykład Francji pokazuje, ile w futbolu (i w ogóle grach zespołowych) liczy się drużyna, a nie pojedynczy piłkarze. Kadrę trójkolorwych zasilają gracze na codzień występujący w najlepszych angielskich, francuskich czy niemieckich. A mimo to, obsadzeni w jednej drużynie, nie potrafią strzelić jednego choćby gola Urugwajowi czy Meksykowi. Cała Francja zapewne szybko znajdzie sobie kozła ofiarnego w postaci Raymonda Domenecha. Nie chcę go bronić, bo jestem zdania, że trenerem jest kiepskim, ale umówmy się - jedenastu bardzo dobrych piłkarzy powinno strzelić jednego gola przeciętnym drużynom nawet i bez trenera. Moim zdaniem kiepska postawa Francuzów to efekt ich kłótni i sprzeczek. Rzadko kiedy drużyny, których zawodnicy są ze sobą skłóceni, są w stanie odnosić sukcesy. Powód jest prosty - więcej energii skupiają na walce ze sobą/trenerem niż na ograniu przeciwnika
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz