Tak jak kibicom angielskim telewizja ITV w czasie transmisji zafundowała nieoczekiwaną przerwę w relacji, podobnie kibicom polskim z powodu burzy nie dane było obejrzeć całego meczu. Nie mam o to pretensji - zdarza się. Ale na taką ewentualność powinien być przygotowany komentator. A ten całą sytuacją nie wydawał się za bardzo przejmować. Poza powtarzaniem "Wiem, że Państwo teraz nie mają obrazu bo nad Warszawą przechodzą burze" nie zrobił nic, aby przybliżyć wyczekującym przed tv kibiciom sytuację na boisku. Coraz intensywniejsze i szybsze krzyczenie np. "Rooney! Rooooney!! Rooooney!!!" tylko potęgowało moją irytację. Taki komentarz jest ok, jak kibic widzi mecz i komentator chce tylko ubarwić relację, podkręcić emocje. Ale gdy wizji brak - efekt jest wg mnie fatalny. W takich momentach przydałby się przejść na "komentarz radiowy" a la Tomasz Zimoch. Zamiast krzyczeć "Rooney!" można by spróbować jak najbardziej obrazowo przedstawić słuchaczowi sytuację na boisku (np. "Rooney oddaje strzał, który bramkarz wybija przed siebie, Rooney dobija, ale piłka wychodzi na róg").
A propos komentatorów to nie można nie wspomnieć o Włodzimierzu Lubańskim, etatowym komentatorem na Mundial w RPA dla TVP. W pierwszym meczu wykazał się dużą niewiedzą na temat spalonego (nieuznany gol dla Meksyku), a w innych jego wypowiedzi są sztampowe, mało ciekawe i nic nie wnoszące do relacji. Trzeba się będzie przemęczyć z tym Lubańskim...
niedziela, 13 czerwca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz